Podróż Pałac w Grazymach
Witam Was serdecznie w tej bardzo krótkiej fotograficznej podróży lecz niestety z obszernym opisem, którego nie umiałem pominąć. Proszę o wyrozumienie i cierpliwość. Życzę wszystkim dotarcia do końca opisówki, całej podróży i mimo wszystko miłych wrażeń. Pozdrawiam serdecznie. Chociaż chciałem tę podróz przedstawić w żartobliwej humoresce to jednak musiałem również ukazac coś co powiązane jest z pewną formą dramatu - bynajmniej ja to tak odczuwam. Jakie bedą Wasze refleksje jestem bardzo ciekaw bo podróż do pałacu w Grazymach tak się właśnie kończy w tej pierwszej odsłonie.
Kolejność przedstawienia odsłon jest ściśle zamierzona choć nie hronologiczna.
Jest popołudnie, kolejny dzień w pracy minął i nie omieszkał dostarczyć oprócz "satysfakcji" z pracy fizycznej namiastek stresu i nieprzewidzianych choć z góry możliwych do przewidzenia sytuacji niekomfortowych a wręcz powodujących ogólne rozdrażnienie. Juz spakowany, kompletnie ubrany i oznaczony ruszam. Absolutnie, zdecydownie nie zamierzam dotrzeć w ściśle określonym czasie do swojej oazy spokoju, kochanego mieszkanka w blokowisku gdzie mam kilka kątów gdzie czuję sie bezpiecznie i spokojnie. W jednym z takich miłych kącików znajduje sie teraz, chcąc przekazać Wam jak najbardziej obiektywnie i z przekazem swojego uczucia tę bardzo krutką podróz. A wiec jadę i myślę (myślę też w tej chwili, że Hooltayka zaraz podpowie, że faceci nie myślą, wcale do końca tego nie neguję) myślę gdzie tu zboczyć i pozostać w zgodzie z naturą, która dla mnie w takich sytuacjach czyni cuda. Do "16-tki" zostało ze cztery km bo właśnie znajduję się na mostku nad rzeką Pasłęka. Pamietam, pamietam jak właśnie w tym miejscu w zeszłym roku "pędząc" swym motocyklem ( dobrze odczytaliście nazwę pojazdu) w dzień wigilijny na dyżur wykładam się na asfalcie prawym swym bokiem. Tłukę i łamię prawe lusterko, wyginam podnóżek i silnikiem przygniatam prawą kostkę. Uuuuu boli, jeszcze leżę na dziwnie pustej dziś aż niezrozumiale drodze, po której codziennie w dwie strony przemierzają potężne dłużycowce z belami ściętych przed chwilą drzewami w pobliskich lasach, Trucki ( nie lubie określenia Tiry) . Pierwsza myśl jaka przychodzi mi do głowy- " co z moim plecakiem "? Wyrywam się z uwięzi mojej maszyny, stawiam ją na nogi i zajmuję już swój prawidłowy tor jazdy tzn. miejsce po prawej stronie drogi. Lekko posykuję i ściągam plecak. Tam codziennie wożę nawigację, trzy aparaty foto dla małp jakieś kabelki USB, dokumenty i wiele frobnych rzeczy jak każda kobieta w torebce tylko z tą róznicą, że wiem wszystko co tam posiadam. To nie te sprzęty bynajmniej były powodem mojego frasunku. Zziębnietą ręką otwieram suwak wzdłuż grzbietu plecaka i bardzo drżącą ręką sięgam po...... Jest, wyjmuję na wierzch. Trzy papierowe foldery Sanktuarium Maryjnego w Gietrzwałdzie a w nich kilka różnej wielkości opłatków wigilijnych . Poprzedniego dnia nabyłem je od siostry zakonnej w w/w kościele. ...Przerażony a za chwilkę uradowany, żaden opłatek nawet się nie ukruszył. Powiedziałem sobie, że jest opatrzność... Takie wspomnienie z przed dwóch lat i refleksja mijania tego miejsca.
Fotografie z Łęgut z innego okresu niż moja podróż ale chciałem dać zarys miejsca i sytuacji, szczególnie tej komicznej z motocyklem.
Z daleka od wschodniej strony,tzn od tyłu tego kompleksu, każdego dnia jeżdżac do pracy i z pracy widziałem, że kombinat ruszył. Odnalazłem nawet inwestora w Warszawie i dzwoniłem czy nie robią jakiegoś naboru do obsługi tego typu obiektu. Usłyszałem, że to jest bezobsługowe a jedynymi ludźmi 9 nawet nie wiem ilu) mieli być traktorzyści- magazynierzy, czy jakoś tak to transportu i załadunku wsadu do fermentacji. Byłem też pod samą brama tej elektrowni ale w mig zauważyłem złowieszczo patrzącą na mnie kamerę. Odpuściłem sobie tę fotke z najbliższej odległości bo za stary jestem by się gdzieś tam tłumaczyć z pierdół.
Śmigając po Europie mijam mnustwo takich iwestycji i to w prywatnych rękach, oczywiście z pomocą unijną. Ponoć są samowystarczalni w podstawowe media energrtyczne w gospodarstwie a nadwyżki jeszcze sprzedają.
Grazymy to malownicza wieś, istniejąca od 1289 r. Pałac w Grazymach położony jest na pięknym wzgórzu. Przed wojną należał do rodziny von Steinów. Byli oni właścicielami okolicznych wsi. Budowlę wzniesiono na średniowiecznych fundamentach. Grazymy od XVI wieku do 1725 roku były własnością rodu von Borcke, a następnie von der Groeben, aż do lat 20-tych XIX wieku. Wówczas w wyniku małżeństwa stały się dziedzictwem rodziny von Stein-Kamieński. Obecny pałac to dwukondygnacyjna, otynkowana rezydencja zbudowana na planie prostokąta, nakryta mansardowym dachem. Budowla posiada dwa boczne ryzality, pomiędzy którymi od frontu znajduje się płytszy ryzalit zwieńczony trójkątnym szczytem. Całość otoczona jest zadbanym parkiem krajobrazowym, w którym zachowało się całe założenie folwarczne z pierwszej połowy XIX wieku. Wewnątrz pałacu część pomieszczeń została poddana konserwacji i przeznaczona rodzinie von Steinów. Pozostałą część przystosowano na potrzeby mieszkańców Domu Pomocy Społecznej. Za pałacem znajduje się zabytkowa aleja lipowa o długości ok. 700 metrów. Tworzą ją potężne stare drzewa. Aleja została wpisana do rejestru pomników przyrody. Na porośniętym rzadkim lasem wzgórzu, noszącym wszelkie cechy usypanego kurhanu znajduje się mały cmentarzyk. Spoczywa tam część rodziny von Steinów. W Grazymach znajduje się również głaz uznany w 1964 r. za pomnik przyrody nieożywionej z którym związane są dwie legendy. Pierwsza głosi iż pod nim znajduje się studnia skarbów. Druga legenda opowiada o zaginionym zamku pruskim, który zapadł się pod ziemię, a klucz do niego znajduje się właśnie pod tym kamieniem.
Dom Pomocy Społecznej w Grazymach przeznaczony jest dla 94 niepełnosprawnych intelektualnie dorosłych mężczyzn. Przebywają tu osoby z upośledzeniem umysłowym w stopniu głębokim, znacznym, umiarkowanym i lekkim na pobyt stały. Dom może przyjąć osoby niepełnosprawne intelektualnie na czas określony po wcześniejszych uzgodnieniach.
Lepszych zdjęć nie byłem w stanie zrobić bo cały czas byłem indagowany przez "chmarę" pensjonariuszy zwanych dalej moimi poznanymi kolegami. Miotałem się jak w ukropie by będąc do końca miłym i dyspozycyjnym na odpowiedzi i jeszcze coś cyknąć. Również odpuściłem sobie dalesze myszkowanie i chodzenie od strony północnej bo byłem mocno zażenowany tą sytuacją. Jak powiedziałem wrócę później bardziej przygotowany.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
...dzięki wielkie...
-
Ciekawie opisane,i ladne zdjecia
-
No widzę że nie tylko mi się z Hitchcockiem skojarzyło... A tak swoją drogą to w Twojej podróży było wszystko jak w dobrym filmie: trochę grozy, sceny miłosne, sceny prawie kaskaderskie (ta wywrotka na motorze), no i lekkie niedopowiedzenie czy wszyscy przeżyli po tym bigosie z grzybkami, które jak dla mnie nie do końca wyglądały na jadalne...
-
...jeśli to ma być z pożytkiem dla mieszkańców pałac, to wyjścia nie ma!...
-
...Piotrze, tak w pewnym momencie się poczułem i uzmysłowiłem powagę sytuacji, z tego chyba też względu Kierownictwo Ośrodka życzy sobie meldowania zamiaru zwiedzania tego obiektu...
-
...opis spotkania z nowymi kumplami z pałacyku w Grazymachjak z Hitchcocka ... :-) ...
-
bardzo podobały mi się zdjęcia zamarzniętej Pasłęki, ale do pałacu też chętnie bym weszła :))
-
no ciekawa ciekawa podróż ;-)
-
Fantastycznie Leszku, jestem bardzo ciekaw Twojej relacji a tak bardziej reakcji jaką wywoła na Ciebie to miejsce. Pamiętaj tylko umów się telefonicznie z administracją o pozwolenie robienia zdjęć i poruszania się swobodnie po wszystkich atrakcjach i terenie. Pozdrawiam.
-
I popatrz, Sławku... trasą Ostróda-Olsztyn jeżdżę przynajmniej kilkanaście razy w roku i przed Rapatami mijam drogowskaz z napisem "Grazymy" i też nigdy nie zdarzyło mi się skręcić do tej miejscowości. Myślę, że dzięki Tobie przy najbliższej okazji nadrobię to niedopatrzenie. Pozdrawiam.
-
...na moment się odślizguję znad Pasłęki, ale wrócę!...
-
Proszę bardzo Olgo, z tego wszystkiego to sam nie umiem zarekomendować...
-
Dzisiaj zaczęłam od końca:) Przeczytałam komentarz Irenki i teraz nie wiem,czy przeglądać od początku i przedzierać się przez rzekę i bagniska tarzając się w błocie,czy poczekać do ciepłej wiosny:)
Chyba jednak ciekawość weźmie górę i zacznę czytać oraz oglądać fotki:) -
To oczywiste Irenko, że Pałac będzie uzupełniony. Pisałem, że poznani tam koledzy nie dali nawet prosto skadrować bo każdy mnie od tyłu szczypał, szturchał, zagadywał. Czułem się jak motyl nabity na szpilkę. Bardzo szybko zrejterowałem postanawiając powrócić nie tylko do Pałacu ale i okalającego go parku i tych tajemnic, o których wspomina net. Pozdrawiam.
-
Po obejrzeniu podróży podtrzymuję swoje zdanie!
Faceci nie myślą!
Zanim się przedarłam przez rzekę skutą lodem i bagnisko z elektrownią, zamarzłam na śmierć i wytarzałam w błocie.
Miejsce interesujące Sławku,ale poproszę więcej Pałacu i najlepiej na wiosnę-)
Serdecznie pozdrawiam-)